Coraz więcej osób w Polsce decyduje się na założenie własnej działalności gospodarczej. Inną kwestią jest już to, że według statystyk po dwóch latach wielu z niej rezygnuje. Powodem takiego stanu rzeczy jest dużo większy ZUS. W ciągu dwóch pierwszych lat prowadzenia własnej firmy tak zwany „mały ZUS” kosztuje nas mniej niż połowę tego, co do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych musimy odprowadzić po tym okresie. Dla wielu jest to różnica nie do przeskoczenia, choć rząd Prawa i Sprawiedliwości robi wszystko, aby to zmienić. Nie jest wykluczone, że im się to uda. Od nowego roku w Polsce panować mają bowiem nowe zasady wyliczania składek, które mają sprzyjać rozwojowi przedsiębiorczości.
Zmiany w prawie
Kierowany przez Adama Abramowicza Zespół na rzecz Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego, proponuje likwidację zryczałtowanej składki ZUS dla małych przedsiębiorców. Co oznaczać to będzie w praktyce i czy rzeczywiście takie zmiany sprawią, że rozwój polskiej przedsiębiorczości stanie się faktem?
Wydaje się, że dla wielu takie zmiany będą tylko i wyłącznie z korzyścią. Obecnie bowiem zryczałtowana składka ZUS w jednakowej wysokości płacona jest przez wszystkich przedsiębiorców. Na takie koszta z tytułu prowadzenia działalności narażony jest właściciel sklepu generujący przychody w wysokości kilkunastu tysięcy złotych, jak również szwaczka o przychodach sięgających 1500 zł. Nie trzeba być geniuszem, aby zgadnąć, że obecne zasady nie są sprawiedliwe. Dostrzegli to również rządzący, którzy chcą to zmienić. Wielu specjalistów zauważa, że dzięki temu rozwój przedsiębiorczości mógłby przeżyć prawdziwy boom, bo wielu świadczących usługi w szarej strefie postanowiłoby z niej wyjść, rejestrując swoją działalność.
Nie wiemy jak ostatecznie będzie wyglądać wyliczanie składki na nowych zasadach, ale na pewno będzie ona zależna od wysokości przychodu. Nie jest wykluczone, że przedsiębiorca do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych odprowadzi 20-25 proc. uzyskanych przychodów. To w dalszym ciągu sporo, ale dla mikro i średnich przedsiębiorstw zmiana jest krokiem ku lepszemu. Przykładowo przy stawce 20 proc. przedsiębiorca osiągający przychody w wysokości 1000 zł do ZUS-u odprowadzałby tylko 200 zł.
Sceptyczne głosy
Nie brak jednak głosów, że ten system się nie sprawdzi, a przynajmniej nie zadowoli wszystkich. A to przez dwa terminy – przychód oraz dochód, które są od siebie bardzo różne.
Rzeczywiście różnica jest zauważalna gołym okiem. Przychód to wszystkie środki wygenerowane przez przedsiębiorcę. Dochód to natomiast jego zyskiem netto, a więc przychodem pomniejszonym o koszta. Idealną opcją byłoby, gdyby wysokość składki była naliczana od dochodu, ale to jest akurat niemożliwe.
Mimo wszystko za takie zmiany trzeba przyklasnąć. Na pewno nie jest to system idealny. Z drugiej strony nie da się dogodzić wszystkim i zawsze część przedsiębiorców będzie niezadowolona. Resort finansów zapowiada jednak, że nikt na takiej zmianie nie straci. Osiągający wyższe przychody będą płacić tyle, ile obecnie. Zarabiający mniejsze sumy, do ZUS-u odprowadzą za to znacznie mniejsze składki.
Czy zmiany takie zagwarantują rozwój przedsiębiorczości? Na ostateczne formułowanie wniosków trzeba jeszcze poczekać, aczkolwiek jest na to duża szansa.